Proszę Ducha Świętego, żeby dał mi odpowiednie słowa podzielenia się z Wami moimi przeżyciami podczas i po REO. Chcę napisać o tym, co najbardziej na mnie wpłynęło: 1) głód Słowa Bożego – modlitwa osobista, 2) modlitwa uwielbienia – choroba mojego synka, 3) dar posługi w diakonii muzycznej, 4) odwaga w dawaniu świadectwa o Jezusie.
Ad.1) To było moje trzecie REO, więc wiedziałam jak przebiega. Mimo to na początku trudno było mi wygospodarować te 15 minut na modlitwę osobistą. Wierzę, że to Bóg znalazł dla mnie rozwiązanie. Mam kilkumiesięczną córeczkę Zosię, która ma swój „rytm” drzemek w ciągu dnia. Pierwsza wypada ok. godz. 9.00. Jak tylko mała zasypiała, ja wyjmowałam rozważania na dany dzień i miałam te 15 minut tylko dla Boga. Zostawiałam sprzątanie, pranie, prasowanie, gotowanie – i nic się nie „zawaliło”. Z czasem nie mogłam się już doczekać tej pory dnia, gdy Jezus usiądzie ze mną na sofie i będzie mówił tylko do mnie. Zdarzało się, że słowo z danego dnia zupełnie do mnie nie przemawiało lub w ogóle go nie rozumiałam. Jakże często Bóg przemawiał do mnie w ostatniej minucie! Napełniał mnie radością lub nawet kazał wykonać jakiś telefon. Rekolekcje się skończyły, a ja codziennie po 9.00 wyjmuję Pismo św., „Słowo wśród nas” i pytam Pana, co chce mi dziś powiedzieć. Nie zawsze tak było. Przed rekolekcjami codziennie czytałam „Słowo wśród nas” ale Pismo św. wyjmowałam może raz w tygodniu lub nawet rzadziej. Dziękuję Bogu za łaskę „głodu Słowa Bożego”. Grażynka kiedyś mówiła, że tak objawia się działanie Ducha Świętego.
Ad.2) W piątek przed Świętami Bożego Narodzenia synek (4 lata) dostał gorączki. Poza tym nie miał innych objawów. Kiedy rano poszłam z nim do toalety zaczęłam podejrzewać, że ma nawrót ZUM (zakażenie układu moczowego, przechodził w wieku 9 miesięcy, byliśmy 10 dni w szpitalu). Wpadłam w panikę. W g łowie myśli: szpital na święta, ryzyko uszkodzenia nerek. Zadzwoniłam po męża, który był w trasie do Błonia: „Wracaj, trzeba szybko jechać z Pawełkiem do szpitala”. Kiedy karmiłam Zosię, przyszły do mnie myśli: „Uwielbiaj Boga”. Zaczęłam wielbić Boga, powtarzać „Jezu, ufam Tobie, chcesz mnie na święta w szpitalu – pojadę. ” Po ludzku - wariatka, synek chory, a ona chce uwielbiać Boga. Ale ja poczułam taki spokój, radość, strach gdzieś odszedł. Podczas drugich REO usłyszałam od Tadeusza, żeby w trudnym czasie (nieszczęścia, smutku,…) uwielbiać Boga. On spełnia nasze prośby bardziej w modlitwie uwielbienia, niż w modlitwie prośby.( Tadeusz, dzięki za te słowa!) Mąż wrócił do domu, zabrał mocz do analizy, umówił lekarza i okazało się, że nie ma żadnego zakażenia. Gorączka wynikała z niegroźnego zapalenia ucha. Skończyło się na antybiotyku i leczeniu w domu. Chwała Panu! Na grupce dzielenia podzieliłam się tym z moimi kochanymi Siostrami, a za tydzień Hania mi mówi: „Agatka, dziękuję Ci. Moja wnuczka była chora, z wysoką gorączką, a ja przypomniałam sobie twoje słowa i szczerze uwielbiałam Boga. Po kilku godzinach dostałam telefon, że z wnuczką jest już dużo lepiej”. To są wspaniałe owoce REO.
Ad.3) Dziękuję Panu za możliwość posługiwania w diakonii muzycznej. Obiecywałam Marcie, że jak tylko Zosia zacznie jeść zupki i inne „takie tam” poza mleczkiem mamy, ja wrócę do zespołu. Ale na jesieni sytuacja trochę się skomplikowała, bo okoliczności zmuszały mnie do szybszego powrotu do pracy z powodu trudności finansowych. (Planowałam wrócić do pracy dopiero za 6 miesięcy, jak Zosia skończy roczek) Rozmawiałam z Bogiem i żaliłam się: „jak teraz wrócę do pracy, to rekolekcje staną pod znakiem zapytania, a już na pewno nie będzie czasu na próby zespołu. A ja tak bym chciała w tym wszystkim uczestniczyć.” Pan mnie wysłuchał. Znalazły się pieniądze na te chude miesiące, a ja mogłam posługiwać na chwałę Pana. Dziękuję również mojemu kochanemu Mężowi, który zostawał z trójką naszych maluchów w najtrudniejszej porze dnia (kolacja, kąpanie, bajeczka, usypianie,...) Bez niego nie dałabym rady.
Ad. 4) Podczas wylania darów Ducha św. dostałam słowo z Pisma św., które chciałam odrzucić, zanim ksiądz przeczytał do końca (zupełnie do mnie nie przemawiało). Ale na zakończenie były słowa Jezusa „Odwagi!” i dotyczyły świadczenia o Nim. To było wprost do mnie. Jezus dał mi odwagę.
Od dłuższego czasu chciałam pocieszyć pewną osobę, bo była już kilka miesięcy w kiepskiej formie. Chciałam jej w jakiś sposób powiedzieć o miłości Boga, Jego mocy uzdrawiającej, ale nie wiedziałam jakich słów użyć, aby jeszcze bardziej się nie zniechęciła. Sporo rozmawiałyśmy po nocach. Na początku stycznia namawiałam ją do udziału w REO w Magdalence. Nie powiedziała „nie” ale jakoś wszystko się „rozeszło”. Ferie (czas rekolekcji) minęły, więc pomyślałam: Trudno. A następnego dnia ona mi mówi, że jedzie na rekolekcje – inne, ale też prowadzonych przez Odnowę. Chwała Panu! Na moich pierwszych REO animator powiedział, że czasami Bóg przychodzi pięć po dwunastej. Myślimy, że już wszystko stracone, a tu niespodzianka.
Druga sprawa dotyczyła znajomej, która stosowała homeopatię. Widziałam ją nie raz w kościele z całą rodziną, więc domyślałam się, że Bóg jest ważny w jej życiu, ale nic nie wie o korzeniach homeopatii i zagrożeniu duchowym. Już po zakończeniu rekolekcji nadarzyła się okazja, by chwilę porozmawiać. Bardzo trudno było mi zacząć temat. W końcu się odważyłam i podałam jej stronę internetową naszej wspólnoty, na której jest video i świadectwa dotyczące stosowania homeopatii. Zachęciłam, aby sama oceniła, czy warto to stosować. Dlaczego wcześniej nie miałam odwagi jej tego powiedzieć? Czy to przypadek, że udało się po rekolekcjach?
Trzecie zdarzenie dotyczyło znajomych, którzy już dawno mieli nas odwiedzić (rok temu padło pierwsze zaproszenie). Przyjaciel męża zadzwonił, że w najbliższy weekend mogą przyjechać (łącznie z nocowaniem). W tamtym czasie było mi to nie na rękę, bo już mieliśmy sporo planów. Już chciałam wszystko przekładać na następny weekend, gdy otworzyłam Pismo św. na pierwszym czytaniu (z danego dnia), a tam: Nie zapominajmy też o gościnności, gdyż przez nią niektórzy, nie wiedząc, aniołom dali gościnę (Hbr 13,2). Kiedy późnym wieczorem jechałam zrobić jakieś zakupy „pod gości”, westchnęłam do Boga: „Odpowiedziałam na Twoje słowo, ale jest ciężko…” A Pan mi natychmiast odpowiedział: „Ale nie mówiłem, że będzie łatwo.” Wszystko zrozumiałam. Znajomi przyjechali, było bardzo miło. Ich życie w przeciągu ostatnich dwóch lat bardzo się pogmatwało. Pomyślała: „Jezu, tylko Ty tu możesz pomóc, uzdrowić to wszystko. Ty lubisz sprawy beznadziejne.” Tylko jak im tu „przemycić” Jezusa? Rano nadarzyła się okazja. Dałam im adres strony internetowej Emmanuela i wypisałam, które świadectwa dotyczą tego, o czym rozmawialiśmy. (Mam nadzieję, że tam zajrzeli, a resztę zostawiam Bogu). Bez „odwagi pochodzącej od Pana” nie mogłabym tego zrobić.
REO to był dla mnie szczególny czas. Dziękuję Grażynce, Krzysiowi i Marlence za wspaniałe katechezy, Wiesi, Hani, Agnieszce, Waldkowi za każde słowo, oraz Marcie (mojej bratniej duszy), Mariuszowi i pozostały osobom z diakonii muzycznej za wspólny trud i modlitwę. Chwała Panu!
Sochaczew, 18-02-2013r. Agata